28.11.2012 Klub Studio, Kraków, Polska - Sounds That Can't Be Made Tour

Do Krakowa dojechałem ok. 14:00. Nie mogłem się go doczekać bo wreszcie sala była bardziej kameralna a sam Marillion uwielbia grać w Krakowie. Pierwsze emocje zaczęły się już ok. 15:00. Spacerując po ulicy Floriańskiej spotkaliśmy wpatrzonego w witrynę H. Daliśmy mu spokój, ale po chwili wpadliśmy na niego ponownie na Rynku, blisko Katedry Mariackiej. Tym razem go zatrzymaliśmy, ale nie męczyliśmy o autografy. Zrobiliśmy z nim sobie zdjęcie na tle niesamowitego krakowskiego nieba o którym wspomniał H i powiedzieliśmy o naszej inicjatywie związanej z flaga, którą zrobiliśmy specjalnie na te koncerty i jeździ z nami od Wrocławia, przez Kraków po Warszawę. Opowiedzieliśmy mu że na fladze podpisują się fani przy okazji koncertów i że otrzymają ją od nas jutro w Warszawie… 
Niewielka sala na ok. 800 osób bardzo szybko się wypełniła. Była szersza niż głębsza, z bardzo pionowymi trybunami i balkonem. Tam właśnie rozwiesiliśmy naszą flagę by H mógł ją wreszcie zauważyć. Tym razem Marillion nie był wspomagany przez support (we Wrocławiu i Warszawie przed Marillion zagrał zespół Tides From Nebula) i wyszedł na scenę o 20:00. Oczywiście zaczął od Gazy a utwór ten zrobił na mnie jeszcze większe wrażenie, bo dźwięk w Klubie Studio był o wiele lepszy. Atmosfera również. Wrażenie robiło to jak ludzie wypełnili każdy zakamarek sali, nawet całe trybuny i balkony pękały w szwach a pod sufitem były wgłębienia na które również wdrapywali się fani. Niezapomniany widok. Minęło blisko 20 minut koncertu i Marillion przy pierwszym okrzyku „Ocean Cloud” postanowił od razu zagrać ten utwór! Jeszcze nie słyszałem tego utworu tak szybko na koncercie. Dwa utwory i 40 minut koncertu za nami. Cały koncert zresztą minął bardzo szybko dzięki gorącej dosłownie mówiąc atmosferze. Wentylacja przy tak dużej liczbie osób nie dawała sobie rady. Dalej Marillion zagrał pierwszy raz na trasie u nas You’re Gone i przeszedł do Power. H wielokrotnie wskazywał palcem na naszą flagę, pamiętał ją już tego wieczoru i pamiętał ją również dnia następnego w Warszawie… Kolejnym utworem, którego nie było we Wrocławiu i nie skłamię jeśli powiem że utworem na który w Krakowie wszyscy czekali był The Great Escape a następnie tytułowy Sounds That Can’t Be Made. Jest to mój jeden z ulubionych fragmentów nowej płyty. Tradycyjnie już pierwszy set zamknęły King i Man Of A Thousand Faces. Jeszcze tylko Neverland na jeden bis i Sugar Mice na drugi, gdzie H otrzymał od krakowskich Fanów szalik Polski, który założył na szyję i zakończył się ten koncert. Jeszcze po zejściu Marillion ze sceny była nadzieja na kolejny bis. Zespół już szykował się do powrotu na scenę ale po kilkudziesięciu sekundach światła jednak się zapaliły i technicy zaczęli składać sprzęt. Koncert udany, choć pozostał pewien niedosyt.
Po koncercie Marillion spotkał się z Fanami, rozdawał autografy i pozował do zdjęć. Swoją drogą sala, w której zagrał Marillion okazała się zdecydowanie zbyt mała na gwiazdę tego formatu. Bilety były wyprzedane od ponad tygodnia a sala pękała w szwach. Dużo lepiej na koncerty Marillion sprawdza się pobliska Hala Wisły…
 
Gaza 
Ocean Cloud 
You're Gone 
Power 
The Great Escape 
Sounds That Can't Be Made 
King 
Man of a Thousand Faces 
 
Neverland 
 
Sugar Mice
Do Krakowa dojechałem ok. 14:00. Nie mogłem się go doczekać bo wreszcie sala była bardziej kameralna a sam Marillion uwielbia grać w Krakowie. Pierwsze emocje zaczęły się już ok. 15:00. Spacerując po ulicy Floriańskiej spotkaliśmy wpatrzonego w witrynę H. Daliśmy mu spokój, ale po chwili wpadliśmy na niego ponownie na Rynku, blisko Katedry Mariackiej. Tym razem go zatrzymaliśmy, ale nie męczyliśmy o autografy. Zrobiliśmy z nim sobie zdjęcie na tle niesamowitego krakowskiego nieba o którym wspomniał H i powiedzieliśmy o naszej inicjatywie związanej z flaga, którą zrobiliśmy specjalnie na te koncerty i jeździ z nami od Wrocławia, przez Kraków po Warszawę. Opowiedzieliśmy mu że na fladze podpisują się fani przy okazji koncertów i że otrzymają ją od nas jutro w Warszawie… 
Niewielka sala na ok. 800 osób bardzo szybko się wypełniła. Była szersza niż głębsza, z bardzo pionowymi trybunami i balkonem. Tam właśnie rozwiesiliśmy naszą flagę by H mógł ją wreszcie zauważyć. Tym razem Marillion nie był wspomagany przez support (we Wrocławiu i Warszawie przed Marillion zagrał zespół Tides From Nebula) i wyszedł na scenę o 20:00. Oczywiście zaczął od Gazy a utwór ten zrobił na mnie jeszcze większe wrażenie, bo dźwięk w Klubie Studio był o wiele lepszy. Atmosfera również. Wrażenie robiło to jak ludzie wypełnili każdy zakamarek sali, nawet całe trybuny i balkony pękały w szwach a pod sufitem były wgłębienia na które również wdrapywali się fani. Niezapomniany widok. Minęło blisko 20 minut koncertu i Marillion przy pierwszym okrzyku „Ocean Cloud” postanowił od razu zagrać ten utwór! Jeszcze nie słyszałem tego utworu tak szybko na koncercie. Dwa utwory i 40 minut koncertu za nami. Cały koncert zresztą minął bardzo szybko dzięki gorącej dosłownie mówiąc atmosferze. Wentylacja przy tak dużej liczbie osób nie dawała sobie rady. Dalej Marillion zagrał pierwszy raz na trasie u nas You’re Gone i przeszedł do Power. H wielokrotnie wskazywał palcem na naszą flagę, pamiętał ją już tego wieczoru i pamiętał ją również dnia następnego w Warszawie… Kolejnym utworem, którego nie było we Wrocławiu i nie skłamię jeśli powiem że utworem na który w Krakowie wszyscy czekali był The Great Escape a następnie tytułowy Sounds That Can’t Be Made. Jest to mój jeden z ulubionych fragmentów nowej płyty. Tradycyjnie już pierwszy set zamknęły King i Man Of A Thousand Faces. Jeszcze tylko Neverland na jeden bis i Sugar Mice na drugi, gdzie H otrzymał od krakowskich Fanów szalik Polski, który założył na szyję i zakończył się ten koncert. Jeszcze po zejściu Marillion ze sceny była nadzieja na kolejny bis. Zespół już szykował się do powrotu na scenę ale po kilkudziesięciu sekundach światła jednak się zapaliły i technicy zaczęli składać sprzęt. Koncert udany, choć pozostał pewien niedosyt.
Po koncercie Marillion spotkał się z Fanami, rozdawał autografy i pozował do zdjęć. Swoją drogą sala, w której zagrał Marillion okazała się zdecydowanie zbyt mała na gwiazdę tego formatu. Bilety były wyprzedane od ponad tygodnia a sala pękała w szwach. Dużo lepiej na koncerty Marillion sprawdza się pobliska Hala Wisły…
 
 
Gaza 
Ocean Cloud 
You're Gone 
Power 
The Great Escape 
Sounds That Can't Be Made 
King 
Man of a Thousand Faces 
 
Neverland 
 
Sugar Mice